______________________________________________________________________
I'm in
love with you and all these little things .. ♥
Rozdział 3
-Payne! -
krzyknęłam na niego ,a on nic. Głuchy jest czy co?! Podbiegłam do
niego i zrzuciłam mu kaptur z głowy. W Londynie padało. Norma.
-Payne jesteś
głuchy czy niedorozwinięty?! Wrzeszczę na ciebie ,a ty nic!
-Sory miałem
słuchawki- wskazał na MP4, troszkę było mi głupio ,ale należało
mu się.
-Nie
wiedziałam. Ty jesteś dobry z matmy ,nie?
-No nawet. A
co?
-Mam...
malutkie problemy i chciałam ,żebyś mi pomógł – powiedziałam
lekko się uśmiechając.
-W sumie czemu
nie. A kiedy ci pasuje?
-Jutro po
szkole ,o 16 przy Big Benie. Pójdziemy do kawiarenki?
-Ok ,to do
jutra – powiedział bardzo uradowany. Jednak to prawda ,że na mnie
leci. Jak większość chłopców. Już chciałam iść gdy ktoś na
mnie krzyknął
-Katherine ,a
mogłabyś dać mi swój numer? W razie jakby co. Ja dokładnie
Londynu jeszcze nie znam.
-W sumie ,czemu
nie- wymieniliśmy się numerami. Nie ma co jest przystojny
,czarujący. Ma piękne oczy i.. STOP! To kumpel. Gnojek ? Dupek?
Kurwa. Katherine opanuj się!
-To do jutra
Katherine- uśmiechnął się tak .. słodko? Odwzajemniłam uśmiech.
Lekko ,żeby nie było.
Byłam cała
mokra. Jak to możliwe ,że dopiero gdy poszedł zrozumiałam ,że
stałam z nim bez kaptura. Przy nim nie czułam mokra ,chłodu.
Czułam .To czego nie czułam nigdy. Nałożyłam kaptur i słuchawki
i poszłam w stronę domu.
,,Carry
on my wayward son
There'll be peace when you are done
Lay your weary head to rest
Don't you cry no more”
There'll be peace when you are done
Lay your weary head to rest
Don't you cry no more”
Kochałam tą
piosenkę. Przy niej odpływałam. Aż miałam ochotę napisać
tekst. I namalować coś. Weszłam do domu. Ściągnęłam buty i
kurtkę. Wyjęłam z lodówki cole. Znalazłam karteczkę.
Jestem w
pracy. Tata też. Masz pieniążki. Zamów sobie pizze.
Kochamy
Cię ,Mama i Tata
Skoro
tak bardzo mnie kochacie to gdzie jesteście całymi dniami. Lało
nie miałam szans na deskę. Więc wzięłam gitarę. Siedziałam w
pokoju nie wiem ile. Godzinę ,dwie. Pisałam ,tworzyłam. Nuty
,tekst. Potem malowałam. Namalowałam go. Liam Payne. Dlaczego nie
mogę przestać o nim myśleć. Nie pasujemy do siebie. On- grzeczny
,cichy ,pomocny i wiecznie się uczy. Ja- klene, pale, pije, nie uczę
się. Niby przeciwieństwa się przeciągają. Ale .. to nie możliwe
,muszę przestać o nim myśleć. Z moich zamyśleń wyrwał mnie SMS.
Od: Tata
Z mamą wrócimy po rzeczy i musimy na 3
dni wyjechać. Nie rób nic! Żadnych imprez. Nic nie rozwal. Kochamy
Cię Mama i Tata ;*
Jak
zwykle. Siedziałam i pisałam ,słyszałam ,że ktoś wchodzi do
domu. Słyszałam ich głosy. Wzięli walizki i już ich nie było.
Pusta chata. Jak tu się nie oprzeć malutkiej imprezce i wagarką. Z
Liamem się spotkam ,a co mi tam. Po jutrze wieczorem impra. Wysłałam SMS-y do ludzi. Napisałam adres ,datę ,godzinę. Kumple przyniosą
alkohol. Ja załatwiłam DJ-a. Jutro kupię żarcie. Wróciłam do
pisania i po 30 min wyszło mi to
,,It’s in your lips and in your kiss
It’s in your touch and your fingertips
And it’s in all the things and other things,
That make you who you are
And your eyes irresistible”
To było o nim. Tak przynajmniej twierdzę. Nigdy nikomu nie pokarzę tego zeszytu. Zawsze mam go przy sobie i nikt nigdy go nie zobaczy. Nie przeczyta. Tak jak nigdy nikomu nie zaśpiewam. Nie mogę. Z zamyśleń znowu mnie coś wyrwało. Tym razem było to burza. Nienawidziłam burzy. Bałam się jej. Te pioruny ,wiatr, deszcz ,grzmoty. Wtuliłam się w kołdrę i próbowałam zasnąć nie mogłam. Nie tylko burza mi przeszkadzała ,ale i moja głowa wypełnione NIM. To jest gorsze niż te pioruny. W końcu zasnęłam w ubraniach. Z burzą na zewnątrz jak i wewnątrz.
Następnego
dnia rano
Obudziłam
się w wyjątkowo dobrym nastroju. Wiedziałam ,że coś musi się
złego stać. Ale póki co poszłam pod prysznic. Ubrałam się i
uczesałam. Z jeszcze lekko mokrą burzą rudych włosów zeszłam na
dół i włączyłam radio.
Witamy
wszystkich słuchaczy. Są dwie minuty po ósmej ,a to jest TYLKO
MUZYKA.
Jezus
idę na wagary ,a wstaje o ósmej. Przynajmniej posłucham muzyczki.
Już nie pada. Więc wybiorę się na rampy. Zadzwoniłam po Alice bo
skoro jest zawieszona to ma wolne. Wciśnie jakiś kit rodzicom. W
sumie przez te wagary mogę mieć problemy ,ale napisze się
usprawiedliwienie i będzie. Umówiłam się na rampach za 20 min. W
pośpiechu zjadłam tosty i ruszyłam ,zamykając za sobą dom.
-I
co? Twój plan to : pomoże mi w matmie,
rozkocham
go w sobie,
a
potem wyśmieje?-powiedziała ucieszona Alice.
-Nie,
nie i jeszcze raz NIE!
-Dlaczego?
- nic nie odpowiedziałam tylko jechałam dalej. Byłyśmy na rampach
do 14. Potem powiedziałam ,że muszę spadać na korki z matmy. I
zaczęły się te pytania.
-Uuu..
Katherine się zakochałaaa...
-WCALE
NIE ON DLA MNIE NIC NIE ZNACZY!!! - wykrzyczałam jej prosto w twarz
zatrzymując się
-To
dlaczego nie zachowujesz się tak jak zawsze, hmm?
-Lubie
go. - powiedziałam krótko i ruszyłam w stronę domu. Alice coś
jeszcze gadała ,ale gdy zauważyła ,że już jej nie słucham
odpuściła. Po głowie krążyło mi jedno pytanie.
Co
ja do niego czuję?
Coś
czy nic? Nie wiem. Pójdę na te korepetycje i może coś się
wydarzy. Zamyślona weszłam do domu ,wzięłam szybki prysznic i się
przebrałam. Wyszłam w stronę Big Bena ze słuchawkami w uszach.
Byłam we własnym świecie gdy zauważyłam go. Ubrany ciepło ,ale
ładnie. Stał i czekał na mnie z spokojnym wyrazem twarzy gdy
zauważył ,że się na niego gapię uśmiechnął się i mi
pomachał. Zrobiłam to samo i prze przypadek. Klepnęłam jakiegoś
menela z kanapką w ręce. Chyba przeterminowaną. Kanapka mu
wypadła.
-Przepraszam
nie chciałam
-Uważaj
jak leziesz ty -chciał coś powiedzieć ,ale uciekł prosto na
jezdnię pełną rozpędzonych samochodów.
-Niech
pan uważa! - usłyszałam tylko pisk opon i zobaczyłam jak ten
facet leci w powietrze. Zakryłam usta ręką. Stałam jak
sparaliżowana. Gdybym uważała ,nie wypchnęła mu tej kanapki z
rąk ,nie uciekłby.
NIE
ZGINĄŁBY
To
przeze mnie odszedł. Czułam jak słone łzy wypływają z moich
oczu i ścigają się na policzkach. Która pierwsza skończy swą
podróż.
Życie
jest krótkie jak przejście z jednego pokoju do drugiego.
Zanim
się obrócisz już stoisz w drzwiach.
Poczułam
jak ktoś łapie mnie za ramię i przytula.
-Chodźmy
stąd- usłyszałam głos Liama. Nie obchodziło mnie już gdzie idę.
Chciałam nie być tu. I chciałam być przy nim. Przy nim czułam
się bezpiecznie. On mnie chronił. Był moją barierą ochronną
pomiędzy światem.
_________________________________________________________
KOMNETUJCIE !! ;D ploseee :3
Fajny i ciekawy rozdział. Czekam na ciąg dalszy :)
OdpowiedzUsuńCzekam na nexty ;3 !
OdpowiedzUsuńwpadniesz ? - ziabawszystkoinic.znamy.pl
Pozdrawiam ;*